Lato nad rozlewiskiem |
Do
wizyty u autora książki Terra Nulla o
wodzu Warmów, Glappie – Wojciecha Altmajera – który osiadł był na południowym
skraju rozlewiska w Dziuchach (inaczej Jaśniewie, a oficjalnie w Nowym
Przykopie), przejąwszy po poprzednich gospodarzach stare siedlisko z murowanym
domem z czerwonej cegły, zabudowaniami gospodarczymi i kolekcją głazów
narzutowych, namówiła mnie pani Elinka Różańska.
Siedlisko nad rozlewiskiem |
Zostałem przywitany przez dwa przyjaźnie usposobione psy. Gospodarz przyjął mnie przed gankiem
wypełnionym starymi meblami i książkami. Popatrzywszy na jego sylwetkę,
pomyślałem, że przypomina mi bieszczadzkich pionierów, którzy ulegli w latach
sześćdziesiątych propagandowemu mitowi zdobywców dzikiego zachodu i porzucili
dobrze zapowiadające się kariery naukowe w Wyższej Szkole Rolniczej w Poznaniu,
by przenieść się do zapomnianej przez ludzi i Boga wsi nad Sanem, kilkanaście
kilometrów od Soliny i Polańczyka.
Kiedy
rozpoczęto budowę zapory i poziom wody w starym korycie Sanu zaczął zagrażać
gospodarstwu, właściciel siedliska podjął karkołomny wysiłek przeniesienia na
własnych plecach rozebranych na elementy zabudowań na pobliskie wzgórze. Teren
był tak trudny, że nawet ciągniki nie dawały rady. Pomagał mu w tym brat, który
zachorował na gruźlicę i któremu lekarze w Poznaniu – wtedy – dawali już tylko
kilka miesięcy życia. Za namową starszego przyjechał w Bieszczady, wziąwszy do
serca niezwykłą radę:
-
Przyjedź. Jeśli umrzesz, to z pięknym widokiem przed oczami.
Gdy
owych braci, wspólnie gospodarujących w obejściu przeniesionym na wzgórze,
spotkałem tuż po zalaniu całej niecki Zalewu Solińskiego (w 1972 roku),
dopłynąwszy kajakiem, by zaopatrzyć się produkty spożywcze, młodszy przeżył
zaplanowaną śmierć już o 10 lat. Był ode mnie dwa razy szerszy w barach. Po
chorobie został ślad zapadniętej klatki piersiowej na łączeniach żeber.
Bieszczady przywróciły mu siłę i witalność.
Ot
przydługa dygresja, zamiast banalnego opisu rozmówcy. Po prostu po niektórych
ludziach widać, że ich życie to nie korporacyjna jest bajka i celebrytoza. To
o wiele poważniejsze przedsięwzięcie.
Północna część rozlewiska |
Cała nasza rozmowa krążyła wokół rozlewiska, o którym napisałem kilka miesięcy wcześniej. W latach osiemdziesiątych też było suche. Środkiem przebiegał rów
melioracyjny, który odprowadzał wodę przez Nowy Przykop do Nowej Wsi, a stamtąd
strumieniem rozgraniczającym Przykop i Kopanki do Jeziora Łajskiego. Dnem
rozlewiska okazała się łąka a dalej głębokie torfowisko. Po zamuleniu odpływu
nieckę zaczęła wypełniać woda spływająca z terenu Pokrzyw i sąsiadującego lasu,
a także z helokrenowych źródeł u podnóża łagodnych wzgórz otaczających dolinkę od południa i zachodu. Kurzawka okazała się tak wydajnym źródłem, że
przez wiele lat, nawet podczas najcięższych zim, lód nie mógł tutaj skuć
powierzchni wody. Miejsce było przez pewien czas zimowym schronieniem
zimorodków, które mogły liczyć na cierniki i narybek innych gatunków
zasiedlających toń.
Susza nad rozlewiskiem |
Gospodarz
opowiadał o jeziorze, które – tak jak myślałem – okazało się przyrodniczym
ewenementem. Dzisiaj jednak zniknęło. Z powodu trwającej już trzeci rok suszy
źródła wyschły, a skąpe deszcze nie wyrównały nadmiernego parowania. Tam, gdzie
kwitły białe grzybienie, zobaczyłem suche dno pokryte trawą, chwastami i
pierwszymi kępami żółtych kosaćców. Druga część rozlewiska, z dala od
zabudowań, jest torfowiskiem, na którym rosną rosiczki, mech torfowiec,
żurawina i mnóstwo innych bagiennych roślin.
Tak było - najpiękniejsza fotografia Altmajerówki |
Póki
była woda, przebywały tutaj białe i szare czaple, kormorany, łabędzie nieme i
krzykliwe, czarne i białe bociany, kury wodne, kokoszki, perkozy i perkozki,
kaczki prawie wszystkich gatunków spotykanych w Polsce od cyranek począwszy na
szlacharach i płaskonosach skończywszy, wędrujące gęsi…
Łabędzie i brzezina |
Wojciech Altmajer wymieniał
nazwy coraz bardziej egzotycznych gatunków, utwierdzając mnie w
przeświadczeniu, że miejsce to zasługiwało i nadal zasługuje na szczególną
ochronę. Półwysep wcinający się między północną i południową część rozlewiska
był miejscem gniazdowania czajek, sieweczek rzecznych, rybitw, brodźców.
Przelotem odwiedzały rozlewisko… bataliony. Widział też orły, błotniaki, kanie
rude i inne skrzydlate drapieżniki.
Przypadek rządzi |
Sam
prowadziłem przez Internet pogaduszki z ornitologami, którzy chcieli uzyskać
potwierdzenie, że obserwowałem tutaj łabędzie krzykliwe i białe czaple. Wojciech
Altmajer stwierdził, że jeszcze dwa lata wcześniej łabędzie krzykliwe
odchowały trójkę młodych.
Młody się budzi |
Na jego oczach wyginęła natomiast rodzina łabędzi
niemych, która dochowała się pięciu piskląt, lecz po śmierci jednego z
rodziców, drugi już nie zdołał ochronić ostatniego lęgu. Moje zdjęcia z
półwyspu okazały się prawdopodobnie ostatnimi, w których zarejestrowałem
szczęśliwe chwile tej niezwykłej pary ptaków…
Lato w Jaśniewie |
Wejście na salony |
Rozmowa
odsłoniła przede mną kolejny uboczny aspekt mojego blogowania o pograniczu
Warmii i Mazur. Ujawniając piękno tego cichego zakątka, przyczyniłem się do
tego, że gospodarstwo Altmajerów zaczęli nachodzić przygodni poszukiwacze
łatwych wrażeń. Jakiż musiał być ich zawód, gdy zobaczyli jedynie wyschniętą
łąkę i jakieś babrzysko w drugiej części rozlewiska.
Portret |
Dzisiaj zdjęcia, które
zamieściłem na blogu, są nie do powtórzenia. Zanim do zakątka, gdy wypełni się wodą,
ponownie wróci życie, upłynie wiele lat. To ptaki muszą przynieść na łapach i
piórach nową ikrę, nasiona, skrzek…
Gody na rozlewisku |
Piękno
Warmii nie jest łatwe. Ktoś, kto liczy na spektakularne wrażenia za dnia, nie
ponosząc przy tym wysiłku, dozna zawodu. Prawdziwe przeżycia wymagają
poświęcenia snu, wędrówki, ciszy, skupienia, wejścia do mateczników, gdzie nic
nie jest ani proste ani przyjemne. Warmia i Mazury nie są obdarzone krajobrazem
o łatwej i miłej oku estetyce. Bez znajomości historii tego regionu, bez
wyczucia podskórnej dramaturgii wydarzeń wywracających utrwalony przez wieki
porządek egzystencji, nie sposób pojąć jego wielowątkowego i
wielopłaszczyznowego piękna. Sam nie jestem pewien, czy w ogóle mam prawo mówić
o sobie: - Znawca.
Egzotyczne klimaty |
Ponownie
więc stanąłem przed dylematem, co i jak pisać, aby, oddając urodę enklawy i jej
przyrody, nie narażać jej na najazd Hunów, którym wydaje się, że świat natury
jest tak piękny, jak jego wyidealizowane wyobrażenie utrwalone na kolorowych
zdjęciach, oglądanych na ekranie komputera, iPoda, telefonu komórkowego – bez
refleksji, iż są owocem mozolnych wędrówek na przestrzeni wielu lat. Którzy
sądzą, że dzikie zwierzęta są już
nieomal tak oswojone jak udomowione psy i koty.
Zmora rozlewiska |
Zdjęcia nie oddają znużenia,
zapachu przepoconego ciała, bólu zadawanego przez kąsające owady, gróźb
zdesperowanych loch, gotowych na wszystko w obronie młodych, pułapek na mokradłach czy w rzekach, całego spektrum męczących przeżyć, prowadzących w
rezultacie do pełnych treści fotografii. Bez tego sztafażu zapamiętanych wrażeń
zdjęcia mają jedynie wartość estetyczną albo biją po oczach spektakularnym obrazem.
Krople |
Rozmowy
z Krzyśkiem Leśnym Mikundą, Piotrkiem Różańskim z nadleśnictwa w Nowych
Ramukach, a teraz z Wojciechem Altmajerem, próbującym spojrzeć na przyrodę
oczami Prusów, uświadomiły mi, że zdradzając położenie opisywanych przez siebie
mateczników, narażam ten piękny świat na strach wnoszony przez ludzi, którzy
nie potrafią lub nie chcą uzmysłowić sobie, że prokreacja i przetrwanie dzikich
zwierząt zależy od… świętego spokoju i czystości otoczenia.
Ludziom
na urlopie czy podczas polowania chodzi w końcu tylko o chwilową przyjemność i
zaspokojenie doraźnej ciekawości, zwierzętom zaś idzie o… życie.
Mikrokosmos rozlewiska |
Z
jednej strony chciałbym więc dać świadectwo swojemu zauroczeniu tą krainą, z
drugiej jednak dostrzegam coraz bardziej owe niepokojące cienie swojej literackiej
i fotograficznej aktywności. Jak znaleźć równowagę między opiewaniem piękna
tych miejsc, a koniecznością ich uchronienia przed ludyczną penetracją? Wydaje
się, że jedyną lecz mozolną drogą jest powszechna edukacja, której celem jest
uświadomienie nam wszystkim, że na Ziemi nie jesteśmy sami i że świat wokół nie
jest nam dany na własność i w nieograniczone władanie. Ta świadomość
upowszechni się jednak za pokolenia, gdy nasi następcy zrozumieją, w jak
ograniczonym środowisku egzystują. Jeden z najgenialniejszych fizyków XX wieku,
zajmujących się fizyką kwantową, Max Planck, mawiał, że:
-
Nowe idee przyjmują się nie dlatego, że ludzie je zrozumieli, lecz dlatego, że
starzy wymierają, a młodzi są gotowi przyjąć je za swoje.
Dzisiejsi użytkownicy rozlewiska |
Być
może jedną ze ścieżek zrozumienia owej idei jest wymagające krytycyzmu i
wszechstronnego namysłu spojrzenie na otaczający nas świat przez wizjer aparatu
fotograficznego. Krzysztof Mikunda wie, o czym mówię. Już niejedną młodą
słuchaczkę i niejednego młodego słuchacza swoich wystąpień skierował na tę
ścieżkę.
Cokolwiek napisałbym w komentarzu i tak nie odda tego co otrzymuję czytając Pana posty. Po prostu dziękuję.
OdpowiedzUsuńCokolwiek napisałbym w komentarzu i tak nie odda tego co otrzymuję czytając Pana posty. Po prostu dziękuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Panie Mariuszu. Zaś by aż tak?
OdpowiedzUsuńTak:) thnx
UsuńPiotr, gdy pominę fragmenty, w których "padam", mogę z czystym sumieniem napisać, że tekst jest doskonały! Jestem w posiadaniu zdjęć pary krzykliwych z tego akwenu ... jakby co. Mam wiele innych fotek, wielu gatunków ptaków. Twój post, że wrócę do adremu, ach, no co tu dużo gadać - pochłaniam!
OdpowiedzUsuń:-).
UsuńDzień dobry,ciekawe miejsce, cudowny klimat stworzony przez pana Wojciecha, mieszkam podobnie pośród łąk ,pól,lasów... Proszę o kontakt do pana Wojciecha,chciałabym zorganizować w cudownie klimatycznym miejscu plener malarski, pozdrawiam Danuta Cybulska,tel. 506040217
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ale ten kąt został zdewastowany wycinką drzew i krzewów wokół rozlewiska. Już tam nie zaglądam. Z poważaniem, PK.
UsuńWitam Pana Wojciecha Miejce cudowne zapewne bloga cisza i spokoj w podobnym miejscu mieszkalem w latach 80ych na Kurpiach podlaskie ,
OdpowiedzUsuńprzenioslem sie z centralnej Polski Dzisiaj wyglada to zupelnie inaczej
wody gruntowe opadly z jeziora zrobilo sie bagno i wkroczyla mechanizacja.Ale ja siedze tu nadal dla tej blogiej ciszy i spokoju pozdr krzysztof