Historia jednego zdjęcia
Pejzaż z wędkarzem |
Swoje
wpisy poświęcam pograniczu Warmii i Mazur, skupiając się na
przyrodzie i jej zmienności w takt następujących po sobie kolejnych pór
dnia i roku.
Niemniej
fascynujące bywają przejawy każdej ulotnej chwili dziejącej się z moim
udziałem. W pewnych okolicznościach, poznając i rozumiejąc chwilę, poznajemy
istotę świata. Poprzez znamienny szczegół obrazu możemy poznać sens całości.
Spoglądając na atom przez wystarczająco potężny mikroskop elektronowy, zdajemy
się w pewnej chwili dostrzegać Wszechświat.
Twórcy
teorii chaosu, w którym na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się niepowtarzalne,
nieprzewidywalne, wręcz przypadkowe, odkryli porządki wyższego rzędu, których
odwzorowaniem są powtarzalne (niezwykłe graficznie) struktury fraktalne o
ułamkowych wymiarach przestrzennych.
Wrześniowy poranek w Przykopie |
W otaczających nas pojedynczych elementach
przestrzeni pełno jest fraktali o wymiarach determinowanych stopniem nieporównywalności
rozmiarów: szerokości, wysokości i głębokości - na przykład praktycznie dwuwymiarowych
liści o pomijalnie małym wymiarze grubości, albo koron drzew pełnych pustych przestrzeni
między konarami i gałęziami, których wymiar fraktalny, zależny od stopnia
wypełnienia listowiem czy igliwiem, mieści się w przedziale między pełną
dwuwymiarowością a pełną trójwymiarowością.
Fraktale drzew |
To fraktale modelują kształty i
wzory obserwowanych elementów przyrody. Odkryto przy okazji harmonijną powtarzalność
struktur fraktalnych (samopowtarzalność) na różnych poziomach uszczegółowienia
obserwowanych obrazów, zjawisk fizycznych, albo przebiegu zdarzeń – wszak w
potocznym mniemaniu historia lubi się powtarzać, jedno że za każdym razem na
innym poziomie rozwoju ludzkości.
Fraktale rozproszonego światła |
Największą
jednak tajemnicę – moim zdaniem – skrywają liczby pierwsze. Jej rąbek odsłonił Bernhard
Riemann w swojej hipotezie, na próbach udowodnienia której zęby połamało już
kilka pokoleń najwybitniejszych matematyków. Mimo to odkryli oni przy okazji iście
benedyktyńskiej pracy głęboki związek pomiędzy ujawnionym już po części
porządkiem wyższego rzędu, rządzącym tymi liczbami, a odkryciami fizyków
kwantowych badających elementarną budowę samej materii i astrofizyków
odkrywających istotę i sens naszego Wszechświata.
Dlaczego
taki wstęp? Chwile, które ciekawią człowieka, mówią wiele (a być może wszystko)
o jego osobistym nastawieniu do życia (czyżby determinanta samopowtarzalności
fraktalnej zdarzeń i emocji?). Chwila uwieczniona na zdjęciu wydaje się na
pierwszy rzut oka powierzchownie ładna. Gdy jednak zdjęcie upowszechni się w
przestrzeni publicznej, ta chwila z upływem czasu nabiera zupełnie innego sensu.
Co więcej, z powodu ułomności ludzkiej pamięci, zaczyna być postrzegana inaczej
niż w momencie fotografowania.
To
krótka historyjka o jednym zdjęciu, które zrobiłem przypadkiem, niejako
mimochodem, przymierzając się do tego ujęcia tylko raz. Mój pierwszy cyfrowy
Kodak, od którego zaczęła się moja amatorska przygoda fotograficzna, okazał się
znakomicie zaprogramowany. Zdjęcie wykonane w trybie automatycznego
fotografowania krajobrazu wyszło po prostu skończone. Nie wymagało już
żadnych korekt kontrastu, koloru, nasycenia, balansu bieli i innych
fotograficznych udogodnień. Początkowo nie chciałem go publikować. Ludzie nie są
tematem moich fotografii. Zamieściłem je w Panoramio pod wpływem sugestii moich
najbliższych. Ku mojemu zaskoczeniu pod zdjęciem pojawiły się ożywione
komentarze, zawierające przeróżne, estetyczne czy wręcz obyczajowe interpretacje obrazu.
Pejzaż bez wędkarza |
Panorama
stawu pod leśniczówką w Nowym Przykopie bez sylwetki wędkarza była zwyczajna.
Pejzaż spersonifikowany |
Obecność
człowieka nadała zdjęciu odmienną od zamierzonej dynamikę i treść. Nagle
okazało się, że piękno natury wymaga jakiegoś spersonalizowanego punktu
odniesienia i emocjonalnego stosunku do otoczenia (najbardziej lubimy piosenki, które znamy - mawiał w Rejsie klasyk Mamoń - Zdzisław Maklakiewicz). A skoro tak, to zdjęcie,
będące tematem tego wpisu, jest postrzegane przez każdego inaczej.
Krzysiek
Mikunda Leśny w jednym ze swoich postów napisał: - Piękno jest w oku
patrzącego.
To
chyba najtrafniejsze podsumowanie moich dywagacji o zdjęciu, w którym
utrwaliłem jedną chwilę... aczkolwiek nie ostatnie.
W
marcu dostałem taką oto prośbę:
- Witam. Czy można prosić o przesłanie
zdjęcia tego pana z wędką (…), bo jest to nieżyjący dziadek mojej żony i
chciałaby na pamiątkę.
Historia tej fotografii zatoczyła kolejne
koło. Zdjęcie okazało się jak zwykle tym samym zdjęciem, lecz nie takim samym. I jak tu nie nawiązywać do fraktali, które są obecne w każdym przejawie
toczącego się życia?