Świt nad Przykopem |
Kwietniowe
i majowe poranki są zwykle mroźne. Przykop tak już ma. Wszędzie wokół jest
cieplej, wszędzie pada więcej deszczu, wieją słabsze wiatry. Mojego domu na
wydmie nigdy nie spowija wieczorna lub poranna mgła wstająca nad łąkami wokół.
Mgła rozlewa się po zagłębieniach, podnosi się, napełniając rowy, otulając
sosny samosiejki na łące, ale rzadko dotyka ogrodzenia mojej działki. Znak to,
że dom stoi w dobrym miejscu.
Powitanie gęsi |
Szron
na trawie i pajęczynach rozpiętych między wyschniętymi łodygami suchorośli
potrafi być naprawdę malowniczy. A że ręce drętwieją! Cóż - taki urok
warmińskich i mazurskich świtów. Nie marznę jednak. Krzyk gęsi ułożonych w
długi klucz, donośny klangor żurawi spacerujących po łąkach i prowadzących
puchowe pisklęta odrywa myśli od zimna. Człowieka ogarnia poruszenie. Krew żywiej
płynie. Wrażenia stają się wzniosłe...
Pani żuraw i pisklęta |
Tata żuraw obstawia tyły |
Kamertonowa
brzoza w świetle wstającego słońca jest malownicza bez względu na porę roku.
Jej pień o świcie nabiera złocistej tonacji. Jej sąsiadka, brzoza rozwidlona w
połowie wysokości na dwa wyniosłe konary, przypominające procę, emanuje
podobnym ciepłem. Światło świtu inaczej maluje świat niż światło dojrzałego
dnia.
Kolejne
zdjęcia zatrzymują wciąż odmienne nastroje. Metalowy krzyż za krzakiem bujnej dzikiej
róży, która rozrosła się nad rowem odprowadzającym leniwie wodę z pobliskiego
bagna, ma w sobie coś nostalgicznego. Bagno zarośnięte starymi sosnami,
świerkami, topolami, gąszczem wierzb, łozin i szuwarów, skrywa niespodzianki: to
sarny, które spłoszone uciekają gwałtownymi susami, a to stadka szpaków, to znów
kury wodne. Czasem z jego wnętrza dobiega basowe, jednostajne buczenie bąków,
które gdzieś tam założyły swoje gniazda i tkwią między trzcinami z dziobami wyciągniętymi
ku górze. Przez to nie sposób je wypatrzeć. Trzeba mnóstwo szczęścia,
cierpliwości i wyostrzonego wzroku, by je odróżnić od chwiejnych łodyg zarośli
i złapać obiektywem.
Naprzeciwko
bagna jest siedlisko, którego wybiegają dwa przyjaźnie usposobione psy,
towarzysząc mi w spacerach, póki czują zapach własnego domu.
Leśniczówka w Nowym Przykopie |
Po
drodze do leśniczówki w Nowym Przykopie posadowionej na wzgórzu za kępą
rosochatych topól, i zazwyczaj oświetlonej wschodzącym słońcem, mijam dwa
siedliska po prawej: jedno kupione przez przyjezdnego letnika i ledwie
zabezpieczone przed zrujnowaniem: dom z czerwonej cegły o dachu z zarośniętej
mchem czerwonej dachówce, z zielonymi okiennicami, na wierzchołku wzgórza obok
stawu, skąd widać łąki i pola w stronę lokalnej szosy, a na nich sarny,
bociany, żurawie, czaple, tudzież lisy, a nawet borsuki, jeśli zapędzą się zbyt
daleko od leśnych zagajników; drugie zamieszkałe przez autochtona, który
wiedzie nudną egzystencję, sądząc po obejściu.
Polana żurawi |
Za bagnem i porastającym je lasem otwiera się panorama kolejnej malowniczej łąki,
będącej siedliskiem pary dostojnych żurawi. O wschodzie wnętrze łąki spowija
głęboki cień. Kiedy nad nią panuje mgła, słońce przeszywa zamgloną przestrzeń
włóczniami promieni przebijającymi się przez gałęzie drzew.
Efektowne
oświetlenie – bywa – odrealnia widok tego miejsca, zwłaszcza pod przykryciem
mgły ścielącej się nad trawą.
Mazurek |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz