X Rykowisko w
Nowych Ramukach
Dyrygent i dwudziestu pretendentów |
W
samo południe, w sercu puszczy napiwodzko-ramuckiej, stawiło się dwudziestu śmiałków,
którzy postanowili w konkursie nauczyć jelenie obyczajów rykowiska.
Krok dyrygenta zawsze we właściwym kierunku |
Dyrygował
nimi Piotr Różański. Najpierw przedstawił krzesło z PRL-owskim rodowodem, a
dopiero potem owych dwudziestu odważnych.
Jurorzy w akcji |
Kolejność prezentacji nie okazała się jednak przypadkowa. Na
krześle owym zasiadła bowiem odważna aktorka ochotniczka, której zadaniem było
wytrzymać nawałę puszczańskich amantów w niecodzienny sposób zabiegających o
jej względy.
Spektakl
zaczął się od trzęsienia ziemi. To jurorzy dobyli z siebie koncert rykowiska,
huczki, godów cietrzewi, mrożących krew w żyłach odgłosów innych władców lasu.
Jeśli ktoś to nagrał, stał się właścicielem przeboju. Jedno jest pewne. Póki
oni żyją i będą potrafili dalej tak grać, to choćby zwierząt zabrakło, puszcza
nadal będzie dźwięczeć do ostatniego tchnienia wiatru w koronach drzew.
Monotonny obowiązek |
Po
tym występie sam konkurs jakby zbladł. Dwudziestu wspaniałych powtarzało tę
samą układankę w tej samej kolejności. Jurorzy nieopatrznie zasiedli na
półambonach przystrojonych w świerkowe gałęzie. Zastanawiałem się, co będzie,
gdy któryś przyśnie. Widziałem oczyma wyobraźni owo drugie trzęsienie ziemi. Na
szczęście nie nastąpiło.
Pustułka |
Podczas
kolejnego nastego konkursowego występu zacząłem się szwendać po okolicy, gdy
nagle zobaczyłem ptaki Łukasza Krawca, sokolnika.
Ileż w nich było cierpliwości, gdy każdy, kto je ujrzał, chciał potarmosić pióra.
Płomykówka |
Po
drodze poznałem jeszcze takiego gościa, który, chociaż na przykrótkich łapach,
jest sposobiony do gonienia dzików.
Spojrzawszy mu w łagodne i pełne empatii oczy,
pomyślałem, że prędzej się z nimi zbrata, niż je wystawi pod lufy.
Po
zakończeniu konkursu przyszedł czas na liczenie punktów. Zanim doszło do
ogłoszenia wyników, zagrali Mistrzowie Polski, hejnaliści myśliwscy,
odtwarzając pieczołowicie krok po kroku rytuał łowiecki. Potrafią to robić. Z
prostych rogów wydobyli też jeden ze znanych niemyśliwskich standardów.
I
na koniec feta. Oto zwycięzcy konkursu.
Zwycięstwo
zostało utrwalone oparami parafiny.
Żubry,
niedźwiedzie, jelenie, sarny, dziki, wilki, cietrzewie, głuszce, lisy, zające,
jastrzębie, orły, dzięcioły wszelkiej maści, kormorany, czaple, kaczki, łyski… –
za rok, w pierwszą sobotę września, macie szansę nauczyć się prawidłowego wydawania
głosów w każdej życiowej sytuacji. Tutaj tonację podają mistrzowie.
Pustułka brzytwa!
OdpowiedzUsuńNo nie wiem. Golić się nie próbowałem :-).
UsuńW siedzibie Nadleśnictwa nie byłem już dawno, dawno temu. Sporo się tam pozmieniało. Trochę sobie przypomniałem starych kątów ;)
OdpowiedzUsuńNa takiej imprezie byłem pierwszy raz. Bardzo ciekawie to wyglądało :)
Ale najważniejsze że można było się poznać :)
Też się cieszę, Andrzeju, że wreszcie pogadaliśmy twarzą w twarz, a nie przez Virtuality.
Usuń