|
Osika w złotej godzinie |
Jesienny smętek nadchodzi już latem. Z odlotem
bocianów, z początkiem rykowiska, ze spadającymi z brzóz liśćmi, w towarzystwie
zakwitających nawłoci i wrotyczu. We wrześniu zaczynają odlatywać żurawie. Nie
jak bociany, które znikają jednego dnia. Żurawie zbierają się w grupki, potem w
klucze. Oblatują okolice przez kilka
dni. Krążą nad polami i lasem, pokrzykując. W końcu odlatują. Ich śladem
podążają dzikie gęsi. Coraz gęstsze mgły barwią wschody słońca przygaszonymi
kolorami. Złota godzina nadchodzi coraz później i trwa dłużej. Już nie muszę
wstawać w środku nocy.
|
Po żniwach |
Spacer drugi
|
Plener dla spacerów |
Tym razem słońce dopisało. I mgła też. Przełom
września i października kusi takimi właśnie atrakcjami. Akcja dzieje się w
takiej oto scenerii. Tuż za ogrodzeniem. Zagajnik brzóz i sosen samosiejek
pozwala skrycie podejść na skraj tej malowniczej przestrzeni i podpatrywać
zwierzęta.
|
Krajobraz Nowej Wsi |
|
Zrekonstruowana kapliczka |
|
W pobliżu rosła moja wierzba |
Gdzie indziej sceneria jest płaska. Jak w
sąsiedztwie polnej drogi z Nowego Przykopu do Nowej Wsi i w sąsiedztwie starych
wierzb. Jedna z nich, do której żywiłem duży sentyment, została ścięta. Zamarła
i groziła zwaleniem spróchniałych konarów na przejeżdżające pojazdy. Został po
niej ślad w Internecie i w projekcie podkrakowskiej nowoczesnej willi.
|
Wschód słońca nad Przykopem |
Tak zaczyna się moja najzwyklejsza pętla spacerowa.
Nie zawsze kończy się w ten sam sposób. Dzisiaj spotkałem sarny. Tuż za płotem.
Pozowały. Szkoda, że krótko. Próbowałem nie wychylać się spoza gałęzi krzaków,
które wyrosły nad rowem melioracyjnym. Wystawiałem tylko obiektyw. Sarny i tak mnie
spostrzegły, chociaż patrzyły pod słońce. Cóż…
|
Są |
|
Patrzą |
|
Patrzą |
|
I patrzą... |
|
Poszły sobie. Chłopak okazał się większym cykorem. |
Poszedłem potem drogą między polami, łąkami,
krzakami śródpolnej łozy, stawami... Do leśniczówki w Nowym Przykopie. Z
wierzchołka stożkowego kemu najdogodniej oglądać wschód słońca. Który powoli
ogarnia łąkę i zagajnik rozległego mokradła; stare topole porażone jemiołą; las
za Przykopem układający się pasmami w stronę horyzontu… Mgła ozdobiła krajobraz.
Rozpraszała kaskady słonecznego blasku. Podkreślała kontrasty… Tak wygląda
misterium wstającego dnia...
|
Smugi |
|
Wrześniowy smętek |
|
Kontrasty we mgle |
|
Kaskada |
|
Myśli |
|
Portrecik Herna |
|
Chyba niegroźny. Przegryzę coś. |
|
Tam trawa jakby lepsza |
|
Ciekawość? Niepokój? |
Zajrzałem na polanę, która przylega do
moczarowatego stawu pod leśniczówką. Jak zwykle bingo. Byczek nie kwapił się do
ucieczki. Pasł się na stoku łąki. Kiedy mnie dostrzegł, długo patrzył w
obiektyw. Byłem za krzakami. W dole. Bezruch go uspokoił. Pochylił się ku
trawie. Stąpał od kępki do kępki. Znowu spojrzał. Z pyska zwisało naręcze ziół.
Nie dość, że brodaty, to jeszcze przyozdobiony. Stojąc na krawędzi pagórka,
wyglądał niczym anglosaski Hern, celtycki Cernunnos albo grecki Pan. Na wszelki wypadek odszedł w
kotlinkę pod ścianą olch. Powoli zniknął za trawą i gałązkami krzaków
wystającymi nad krawędź łąki.
|
Z trawą w pysku |
|
Hern en face |
|
Uroczysko |
Sam zanikający staw okazał się dzisiaj urodziwy.
Rozszczepione na konarach drzew światło pogłębiło nastrój jesieni. Drugi staw
tuż za drogą też spowiła złota godzina... Poczułem w sobie ciepło…
|
Uroczysko |
Świerkową aleją dotarłem nad rozlewisko w
Jaśniewie. Mgła wisiała nad łąką pasmami. Tłumiła dźwięki. Moja ulubiona krowa,
staruszka na dożywociu, była na swoim miejscu. Filozofowała…
Nad lasem krążył
błotniak. Kwilił przenikliwie. Ptasi drobiazg uwijał się w gałązkach dzikiej
róży i dzikiego głogu. Sójki przelatywały między sosnami na skraju łąki.
Przytłumione oczeretami i zaroślami rozlewisko było jednak puste. Żadnego
dzika, jelenia czy lisa. Wysoko wędrował klucz żurawi. Na zachód… Ich krzyk
spod nieba… Tego nie da się opisać. To trzeba usłyszeć….
Wracałem bezdrożem. Przez łąki i zagajniki. Mijając
kozaki, prawdziwki, kanie, maślaki, całe mnóstwo grzybów… Nie sięgałem po nie.
Nie przejadłbym ich…
Zaczęło się od saren o świcie i skończyło na sarnie
w świetle dojrzałego poranka.
Uwielbiam tę krasulkę! :) jej widok towarzyszy mi od lat i niezmiennie zwraca moją uwagę. Ale że błotniak ... jeszcze tu był? Fart.
OdpowiedzUsuńJa tak mam:-)
OdpowiedzUsuń