środa, 21 kwietnia 2021

Spacerem po Przykopie

 


Rano fotografowałem nasze pola i łąki. Do starego gniazda na dachu domu w siedlisku znajomego rolnika przyleciały bociany. W zeszłym roku ich nie było. Usłyszałem klekot. Jeszcze chyba nie złożyły jajek. Stały obok siebie, dotykały nawzajem dziobami. Było za ciemno, żebym je dobrze uwiecznił.






Słońce rozjaśniło chmurki nad zadrzewionym horyzontem zasłaniającym Kopanki w lesie. Z pagórka za brzeziną filmowałem nasze łąki i błyszczącą smugę rowu melioracyjnego między krzakami łozy. Ptaki śpiewały w natchnieniu.


Nieco dalej fotografowałem siedlisko pod lasem skrywającym mokradło. Było skąpane światłem złotej godziny. Ujęcie znad łanu wysuszonych trzcin jak zwykle ujmujące. 

Tych charakterystycznych brzóz już nie ma.

Potem mijałem stalowy krzyż przy wjeździe na moje ulubione łąki w kierunku edenu. Moich uschniętych brzóz: kamertonowej i rozwidlonej na kształt procy już nie było. Zostały wycięte. Pomyślałem:

- Śpieszmy kochać starą Warmię, tak szybko odchodzi w zapomnienie.

W tej chwili jeszcze nie przypuszczałem, że edenu już nie ma.





Mijając kępę zamierających topól pod leśniczówką w Nowym Przykopie, usłyszałem kwilenie czarnego dzięcioła. Długo trwało, nim namierzyłem go w plątaninie konarów. Zamilkł i nie podejmował rozmowy z innymi dzięciołami, które zawzięcie grały na werblach. Czynił toaletę piór na pochyłym konarze. Dał się filmować i fotografować. Szkoda, że nie przyleciał wcześniej. Robiłem zdjęcia ze słońcem z boku, nie za plecami. Nie prezentował więc na tle nieba kolorów strojnego fraka i czapeczki na głowie. Gdybym spróbował dyskretnie wrócić w dogodniejsze miejsce, niechybnie by odfrunął.



Nie zobaczyłem dzisiaj zwierząt, chociaż w błotnistej drodze pełno było świeżych tropów. Szedłem przez szary jeszcze krajobraz do stawu za leśniczówką. Słońce było już na tyle wysoko, że prześwietlało zakątek przez gałęzie drzew zasłaniających kemowy pagórek. Krótka foto-sesja. Krótki filmik z nagraniem ptasiego koncertu i do edenu. Drogą w szpalerze świerków a potem osik i brzóz. Drzewa odsłaniały powoli zakątek. Zamiast jednak sosnowego lasu zobaczyłem pniaki, okorowane pnie i porębę na pagórku pod Nowym Przykopem. W miejscu rozlewiska zastałem wysychające błoto…


Poczułem pustkę. Jakbym oberwał pięścią między oczy. Ze wschodu nadciągały chmury. Nastrój świtu diabli wzięli. Pomyślałem, że David Frederick Attenborough chociażby nie wiem jak by gadał i przekonywał, jego przesłanie o konieczności chronienia drzew dla potomności nikogo już na Warmii nie wzruszy. 

Po edenie zostało ulotne foto-wspomnienie. Pomyślałem też, że skutkiem egoizmu mojego pokolenia, nasze dzieci i wnuki będą poznawać piękno natury wyłącznie z naszych zdjęć – wewnątrz wirtualnej rzeczywistości. Pozbawione naturalnych zmysłowych wrażeń.

Takiego obrazu już tutaj nie znajdę.

Nie fotografowałem tej pustki. Już tutaj nie wrócę. Nie mam po co.

1 komentarz: