Kto wypatrzy zająca? |
W gęstej trawie wypatrzyłem koniuszki słuchów.
Skąd wiedziałem, że to zając? Jak pracuje ludzki mózg, który z nieistotnego szczegółu
wywodzi istotny obraz całości? Czasem sam siebie zaskakuję. Myślę, że ludzie nie
muszą już pracować nad komputerami kwantowymi. Każdy z nas jest w to coś
wyposażony. Podstawowym uzasadnieniem prac nad sztuczną inteligencją jest nieprawdopodobna szybkość
obliczeń wykonywanych przez komputery kwantowe…
Jakby nie patrzył, w następnych sekundach ulotny domysł
znalazł potwierdzenie. Zając przemieszczał się w trawie. Widziałem jego oczy
między łodygami. Nie mógł mnie zobaczyć. Miałem za plecami słońce. Zając z
trudem dostrzega nieruchome rzeczy w otoczeniu. Musi być ruch, by mógł ocenić
zagrożenie lub stwierdzić jego brak. Ten do końca nie zdawał sobie sprawy z mojej
obecności. Żywił się ziołami. Kicał z miejsca na miejsce. Trafiwszy na połać
skoszonej łąki, podskoczył kilka razy do krzaków nad rowem melioracyjnym i
zniknął pod gałęziami.
Mika też się nie domyśliła obecności zająca. Zapatrzyła
się na bociany nieopodal przydomowego stawu. Dwa z nich drzemały pod łanem
zboża w plamie światła. Trzeci spacerował w pobliżu. Co i raz sięgał dziobem w
trawę, coś połykał, kroczył dalej. Słowem:
- Sielanka.
Kolejne bociany pasły się w obniżeniu łąki
nieopodal rowu melioracyjnego, na skraju łanu i kępy przypadkiem wysianego
owsa. Podchodziłem do nich, udając, że mnie nie ma. Oczywiście nie zwiodłem
ich. Zniecierpliwione niechętnie zebrały się do odlotu za drogę. Na skoszonej
łące pod brzozowym zagajnikiem sejmikowały mewy. Zleciały się do łatwego żeru
na odsłoniętej ziemi. Nie próbowałem już do nich podejść. Były za daleko.
Dudek da się rozpoznać |
Wyszedłem na drogę do leśniczówki w Nowym
Przykopie. Za stawem przymierzyłem się do fotografowania umarłych brzóz. Kątem oka
dostrzegłem lecące ptaki. Pomyślałem:
- Sójki.
Przysiadły na chwilę na suchych konarach i
nagle zawróciły. Coś je spłoszyło.. Dopiero wtedy rozpoznałem dudki. To pierwsze
zdjęcie od czasu pobytu w bursie technikum rolniczego w Chroberzu na Ponidziu
podczas zlotu panoramistów z nieistniejącego Panoramio. Dudek jest daleko, ale
da się rozpoznać. Odlatywał ku słońcu w ślad za partnerem jakimś nieskładnym
lotem.
Potem zobaczyłem samiczkę gąsiorka. Popiskiwała.
Być może to ona spłoszyła dudki, pozbawiając mnie szansy na bliskie ujęcie. Gąsiorki potrafią być nieustępliwe w obronie swojego terytorium.
Tak
więc dudki wciąż tylko słyszę, gdy tokują w drzewach wzdłuż lokalnej szosy albo
nadają z pobliskich zagajników kryjących rozpadające się osiki, wierzby i
brzozy, pełne dziupli, z których wywodzą co roku lęgi.
Lewitujące maki |
Znaki lata |
O tej porze roku kwitną maki. Ocalałe z
pestycydowego pogromu. W świetle wstającego słońca i na tle trawy pokrytej rosą
zdają się lewitować. Na skraju zbożowych łanów kwitną margerytki. Znaki pełnego
lata. W przydomowym stawie pojawiły się też jakieś wodolubne kwiatki. Nie rozpoznaję
ich gatunku. Są tłem dla koncertu żab.
Świerkowa aleja w świetle słońca z boku
zdaje się mistycznym obiektem. Aparat z trudem chwyta jej nastrój. Wszystko przez
kontrasty plam światła z zielonym półmrokiem.
Kiedy fotografuję bociany na gnieździe w Nowym
Przykopie, dostrzegam wyrośnięte pisklę. Próbuje już swoich skrzydeł. Gaworzy po
bocianiemu, wychylając się znad krawędzi gniazda. Właśnie uświadamiam sobie, że
za pięć może sześć tygodni bociany zaczną zbierać się do odlotu. Przyjemny
nastrój ustępuje nostalgii… Okres lęgów dobiega corocznego kresu…
Znowu
wyrzucam sobie, że zbyt mało chodzę o świcie po warmińskich zakamarkach… To przez
pogodę. Burzliwą jak rzadko kiedy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz