Czytając Feynmana „Wykłady z fizyki”,
natrafiłem na niesamowity cytat z Hermanna Minkowskiego, twórcy pojęcia czasoprzestrzeni, nauczyciela samego Alberta Einsteina: „Sama przestrzeń i sam czas
pogrążą się w cieniu, przetrwa jedynie związek między nimi.” Wszystko to w
kontekście narastającej entropii Wszechświata. Jakże więc nie zachwycać się chwilą, zamiast martwić się o przyszłość?
Po pierwszomajowym spływie Łyną tego samego dnia poszliśmy na
spacer w dolinę bobrów. Pięknie się prezentowała w świetle słońca. Zrobiłem
zdjęcie łabędziom na wodzie i żurawiom spacerującym nad nimi wzdłuż szuwarów i
krzaków wyschniętej wikliny.
Spacer jak spacer. Zeszliśmy w dolinę
graniczącą z Bałdami. Minęliśmy ambonę. Wspięliśmy się na grzbiet moreny. Zaraz
za nią znaleźliśmy się nad rozlewiskiem wypełniającym drugą równoległą dolinę.
Tutaj rządzą bobry. Ich ślady widać na każdym kroku. Przegryzione pnie drzew,
ogryzione z łyka gałęzie, podziemne wejścia do nor pod darnią, która zapadła się z
powodu przesuszenia, tamy przegradzające leniwy strumień… Sądząc po wezbranej
wodzie, dolina zbierała strumienie wystarczające do napędzania nieistniejącego
już młyna.
Pierwsze, co zobaczyliśmy, to bocian
spacerujący między gałęziami wyschniętych krzaków. Polował. Skutecznie. Widząc
nas, oddalił się w suchsze miejsce. Łabędzie biwakowały przy gnieździe. W
miejscu, gdzie nie dało się ich fotografować. W lesie krzyczały żurawie.
Spacerowały między sosnami na skarpie. Niewidoczne. Za bocianem przebiegła
sarna. Nim zareagowałem, wbiegła do lasu, migocząc przez chwilę lusterkiem.
Poszliśmy z biegiem strumienia. Ścieżką pod
lasem. Minęliśmy tamę bobrów pod starą sosną, fotogeniczną czeremchę. Przed
nami otworzyła się dolina z olchami rosnącymi nad wezbranym strumieniem. Bobry
wybudowały kaskadę. Zachwycając się ich przemyślnością, kątem oka dostrzegłem
ruch pod lasem. Sarna przeskoczyła przez strumień. Uciekała na morenę. Sadziła
imponujące susy. Zniknęła wśród czeremch, które pokryły się chmurami kwiecia.
Dolinę wypełniał egzotyczny aromat. Zapachy czeremchy mieszały się z zapachem
nagrzanych słońcem mchów, kwaśnej ziemi, torfu, turzycy…
W dolinie nie było jednak zwierząt ni ptaków.
Zawróciliśmy do zakątka dzikich łabędzi. Żurawie zeszły z lasu nad wodę.
Zaczęła się foto-sesja. To jej rezultaty.
Piękna przyroda. Wspaniełe xdjęcia, szczególnie sarna Ci się udała,
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe wrażenia.
Dziękuję.
Usuń