O wiośnie, która zbyt szybko odeszła.
Długo nie pisałem. Z powodu pracy, która zalała
mnie falą tsunami. Przez miesiąc nie mogłem wydostać się na powierzchnię życia.
To pierwsza chwila oddechu. Podczas której mogę rozliczyć czerwcowe zaległości
i z nostalgią popatrzeć na minione chwile z wiosną w Przykopie i okolicach.
Nawet myśl o kajakowaniu odstawiłem do kąta. Czytając wcześniejsze relacje ze
spacerów po Łynie i Kośnej, żałuję, że dałem się zalać pracy, zamiast twardo
odmówić. Cóż.
W toskańskich klimatach Warmii |
Tymczasem rzeczywistość w Przykopie jak zwykle. Nic
zwykłego. Toskańskie klimaty ruiny w starym sadzie nadal przyciągają uwagę.
W pienińskich klimatach Warmii |
Jeziorko Galik wciąż w pienińskich klimatach. Już
niedługo. Poręba rośnie w oczach, zasłaniając coraz więcej zakątków w dolinie.
Jeszcze rok, dwa i trzeba będzie schodzić stromą drogą w olchowy i wierzbowy
łęg, skrywający u podnóża chamedafne
północną, by zobaczyć taflę wody.
W bujnych zaroślach łąki nad Jełguniem wypatrzyłem
koziołka. Pasł się na skraju cienia i światła. Czuł się bezpiecznie. Tylko
głowa, uszy i niepozorne szpice wystawały nad baldachy bujnego rodzimego barszczu.
Na koziołki nie muszę jednak do Lasu Warmińskiego. Spotykam je pod domem. Mimo
sianokosów nie kwapią się szukać innych miejsc. Wrosły w wiejski krajobraz. Tak
samo lisy, zające. I żurawie krzyczące codziennie od świtu.
Naparstnice zakwitły już w czerwcu. Kosaćce
wystrzeliły już w maju. Bzy zakwitły w towarzystwie czarnego bzu. Wszystko
przyspieszyło po kwietniowym ociepleniu. Co najmniej o miesiąc. Takiej wiosny
na Warmii jeszcze nie oglądałem.
Ptaki też skorzystały. Po prostu się działo. A
ja to wszystko nieomal uroniłem. Całe szczęście jest aparat. Dzięki niemu
uwieczniłem szpacze przedszkole. Dorosłe i lotne już podrostki urządzały sobie
wspólne polowania na owady. Młode nadal jednak próbowały wyłudzać dokarmianie.
Dorosłe szpaki czasem ulegały, wpychając im do dziobów złapane larwy.
Penetrując brzegi zarośniętych stawów, chwytałem
obiektywem perkozki. Trudne do namierzenia. Prowadzą tak skryty tryb życia, że spotkanie
ich na otwartej wodzie graniczy – podobno – z cudem. Często oglądam je na
rozlewisku w Mendrynach w sąsiedztwie Kośna. Tutaj w Nowym Przykopie trafiły
się jednak pierwszy raz. W towarzystwie gągołów fotografowanych wcześniej.
Najwyraźniej staw, który jeszcze w ubiegłym roku zdawał się zamierać z powodu
suszy, tym razem im przypadł do gustu. Mamuśka wiodła sześcioro młodych, nie
oddalając się od zarośli błotnistego brzegu.
W końcu sfotografowałem też skowronki. W godowym
oblocie po odchowaniu pierwszego lęgu. Latały nad dojrzewającym już zbożem.
Zaskakujący widok.
Bociany to temat sam w sobie. Obfotografowane na
wszelkie możliwe sposoby. A jednak nadal nie potrafię sobie odmówić foto-sesji.
Dzisiaj bocian pielęgnujący swój smoking. A niech tam. Komu nudno, niech nie
ogląda. Ja sobie popatrzę.
Oj działo się działo. Piękne okolice.
OdpowiedzUsuńZawsze się dzieje :-). Pozdrawiam.
Usuń